books on my mind: lutego 2015

poniedziałek, 23 lutego 2015

Remigiusz Mróz "Kasacja"



Dawno temu marzyłam o studiach prawniczych. Widziałam siebie na sali sądowej, walczącą do upadłego o sprawiedliwość. Dziś po tych marzeniach zostało mi zamiłowanie do czytania ustaw oraz do sprawnie napisanych thrillerów prawniczych. Jeśli do tego akcja powieści umiejscowiona jest w polskich realiach, to zdecydowanie coś dla mnie. O Remigiuszu Mrozie słyszałam wiele dobrego, lecz do tej pory nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek. Dlatego też uznałam, że naszą znajomość możemy zacząć od "Kasacji".
Piotr Langer ma wielkie problemy. Został oskarżony o niezwykle brutalne, podwójne morderstwo. Wszystkie dowody wskazują na niego, a on sam milczy jak zaklęty. Nie pomaga nawet fakt, że niezwykle bogaty Langer senior wynajął do obrony syna najlepszą kancelarię w Warszawie, a ta przydzieliła sprawę błyskotliwiej, chociaż nieco ekscentrycznej, prawniczce Joannie Chyłce. W walce o wolność dla klienta kobietę wspiera genialny specjalista od zdobywania informacji wszelakich Kormak oraz młody, zdolny i zdeterminowany aplikant Koridan Ordyński, nazywany przez przyjaciół Zordonem.
"Kasacja" wciąga od pierwszej strony. Nie ma czasu na powolny wstęp, autor od razu rzuca nas na głęboką wodę. Bohaterowie początkowo mogą wydawać się nieco przerysowani, jednak nie sposób nie polubić Chyłki. Szybko przyzwyczajamy się do jej mocnego języka i twardej osobowości. Równie wyraziste są również pozostałe postacie. Żółtodziób Kordian na naszych oczach wyrasta na równorzędnego wspólnika doświadczonej adwokatki, a Kormak świetnie ich uzupełnia. Postać tajemniczego Piotra jest odpowiednio intrygująca, a zagadka morderstwa wydaje się niemożliwa do rozwiązania. Pojawiają się kolejne fakty, świadkowie rozpływają się w powietrzu, a całości obrazu dopełniają brutalni gangsterzy. Relacje między Chyłką a Zordonem są interesujące, chociaż momentami bywają ciut infantylne. Myślę, że czarne charaktery również są niezwykle otwarte w opowiadaniu o swoich planach. No, ale takie są prawa bestsellerowych thrillerów. Akcja powieści ma dość nierówne tempo. Niektóre sytuacje i wydarzenia opisywane są szczegółowo i bardzo dokładnie, nad innymi zaś autor mknie, jak rakieta. Sam proces Langera wydaje się tylko tłem opowieści i środkiem do dotarcia do tytułowej kasacji. Z powodu tych przeskoków powieść pozostawia poczucie niedosytu dotyczącego procedur prawniczych i atmosfery sali sądowej. Chyłce i jej towarzyszom bliżej do detektywów niż do adwokatów. Momentami miałam wrażenie, że pisząc tę powieść Remigiusz Mróz albo zmieniał koncepcję rozwiązania zagadki, albo połączył w całość fragmenty pisane w różnym czasie. Niektórym wątkom poświęca on wiele uwagi, żeby później zamknąć je jednym zdaniem. Szkoda, że się zmarnowały. Mogła z nich być niezła druga część przygód adwokatów.
Całość powieści czyta się bardzo dobrze. Powieść ma szanse na to, żeby stać się prawdziwym przebojem i okupować listy bestsellerów. Zapewne doczeka się też ekranizacji, która przyciągnie do kin rzesze widzów. Powieść Remigiusza Mroza jest pewniakiem - spodoba się większości czytelników. Chętnie przeczytam kolejne tomy z tej serii.
Ps. Podczas lektury dręczyło mnie jedno pytanie: czy Remigiusz Mróz przegrał jakiś zakład z Kubą Wojewódzkim? ;)

Remigiusz Mróz, Kasacja, Czwarta Strona, 2015, s. 494

poniedziałek, 16 lutego 2015

Lena Dunham "Nie taka dziewczyna"



Serial HBO "Girls" odkryłam dość późno. Dostawał mnóstwo nagród i pochwalnych recenzji. Postanowiłam zobaczyć to cudo. Pierwsze odcinki obejrzałam w zdumieniu - bohaterowie byli dość kontrowersyjnej urody, łączące ich relacje pozbawiono serialowego blichtru, a całość doprawiona dość specyficznym scenami erotycznymi. Szybko doceniłam realizm serialu. Z sezonu na sezon coraz lepiej rozumiałam egocentryczną Hannah i jej toksyczną relację z otoczeniem. Krótko mówiąc pokochałam Dziewczyny. Tak bardzo byłam ciekawa, co ma do powiedzenia twórczyni serialu Lena Dunham, że książkę "Nie taka dziewczyna" zamówiłam jeszcze przed jej premierą.  
"Nie taka dziewczyna" to zbiór esejów, podzielonych na tematyczne kategorie. Lena Dunham rozprawia się w nich z najważniejszymi aspektami swojego życia. Z charakterystycznym dla siebie ekshibicjonizmem opowiada o pierwszych kontaktach seksualnych, związkach, przyjaźniach, hipochondrii, problemach ginekologicznych, odchudzaniu i w końcu pracy. Nie omija także spraw wyjątkowo trudnych. Otwarcie mówi o swoich terapiach czy porusza niezwykle trudną kwestię określenia granicy, która oddziela seks ze zgodą kobiety od gwałtu.
Kolejne opowieści, mimo iż posegregowane, nadal sprawiają wrażenie twórczego chaosu. Pierwsze wrażenie jest dość porażające. Ekshibicjonizm Leny sięga zenitu. Tu już nie chodzi o pokazywanie na ekranie swojego ciała, lecz o publiczne roztrząsanie spraw tak intymnych, że często nie rozmawiamy o nich nawet z najbliższymi. A jednak Dunham zdecydowała się o nich napisać. Dlaczego? Wydawałoby się, że służy to zaspokojeniu jej miłości własnej. Mówienie o sobie i tylko o sobie jest z pewnością przejawem egocentryzmu. Jednak czy tylko tego? Nie wątpię, że częściowo tak, jednak każdy z nas jest centrum swojego świata. Kobietom wpaja się potrzebę rezygnowania z siebie i swoich potrzeb. Mają być szczuplejsze, milsze, bardziej pomocne. A wszystko to dla mężczyzn. Istnieje mnóstwo pięknych, mądrych i wartościowych kobiet, które definiują się przez związek. Nie umieją istnieć jako samodzielne byty. Nauczono je, że bez mężczyzny ich życie nie jest pełnowartościowe. Nie wiedzą, że pogodzenie się z sobą, zaakceptowanie, zrozumienie, pokochanie i docenienie siebie da im więcej szczęścia niż toksyczne związki, w których tkwią. Dunham pokazuje nam właśnie taki obraz - kobiety, która na siłę próbowała pozbyć się dziewictwa - bo już czas, która godziła się na podłe traktowanie, na lekceważenie jej potrzeb. Wszystko po to, żeby istnieć. Do czasu. Odkryła to, czego większość z nas nie dostrzeże przez całe swoje życie. Mężczyźni przychodzą i odchodzą, a z sobą samą spędza się całe życie. Miłość jest bardzo ważna i niezbędna do życia. Jednak powinna to być przede wszystkim miłość do samej siebie. Dopiero wtedy możemy wchodzić w związki na innych zasadach - wybierać to, co dla nas najlepsze. Wiązać się z mężczyznami, z którymi stworzymy zdrową relację.
Książka Leny Dunham nie jest dziełem wybitnym. Momentami bywa nawet niesmaczna. Jednak wiele w niej tematów, które są bliskie większości kobiet, a do których często wstydzimy się przyznać nawet same przed sobą. Z jednej strony nie sposób nie podziwiać Dunham za odwagę, z drugiej jednak strony ta jej otwartość przekracza granice dobrego smaku. Niestety nie niesie za sobą wielkiego przesłania. Czy było warto? Oczywiście, że było. Cenię ludzi, którzy mają pomysł na siebie, a Lena Dunham niewątpliwie taki ma.

Lena Dunham, Nie taka dziewczyna. Młoda kobieta o tym, czego "nauczyło" ją życie, Wydawnictwo Czarne, 2015, s. 277

niedziela, 8 lutego 2015

Marcin Wroński "Kwestja krwi"



Kilka lat temu furorę robiła seria retro-kryminałów o Eberhardzie Mocku. Jej autor Marek Krajewski akcję powieści umieścił w przedwojennym Wrocławiu. Muszę przyznać, że mroczny i mocny klimat tej serii bardzo przypadł mi do gustu. Od sukcesu Mocka wydano wiele lepszych lub gorszych kryminałów spod znaku retro. Niektóre z nich przesiąknięte były atmosferą minionych lat. Dopracowane w każdym szczególe zabierały nas w mroki przeszłości. Inne wrysowywały dość dosłownie całkowicie współczesne postacie i realia w dawne lata. Brakowało im scenografii, nie budowały klimatu, a sposób myślenia, obyczaje i język bohaterów były dosłownie przeniesione z XXI wieku. Te powieści były retro tylko z szumnej zapowiedzi wydawcy na okładce. Do tej kategorii z pewnością nie można zaliczyć serii książek o komisarzu Zygmuncie Maciejewskim autorstwa Marcina Wrońskiego. 
Rok 1926. W zamojskim ogrodzie zoologicznym rejent Lesman znajduje zakrwawioną, skórzaną rękawiczkę. Widnieją na niej inicjały A.W. Zgłaszjac sprawę policji rejent twierdzi, że w rękawiczce rozpoznał własność uczennicy najlepszego gimnazjum w mieście - Anny Wołkońskiej. Wyjaśnienie sprawy powierzono aspirantowi  Zydze Maciejewskiemu. Szybko odkrywa on, że panna Anna zniknęła bez śladu. Wszystko wskazuje na to, że została zamordowana. Jednak nie znaleziono jej ciała. Sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza i zagmatwana. 
"Kwestja krwi" to siódma część opowieści o Maciejewskim. Jednak wbrew pozorom to od tego tomu właśnie warto zacząć swoją z nim przygodę - mówi ona trudnych początkach kariery zawodowej komisarza. Nie czytałam poprzednich części, jednak zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze. Przedstawiony przez Wrońskiego świat jest mroczny i pełen tajemnic i skandali obyczajowych. Historia dzieje się w dwóch okresach - początek ma w roku 1926, jednak odbija się echem jeszcze w 1952 roku. Czytelnicy, którzy znają już postać Zygi Maciejewskiego, nie będą zaskoczeni, natomiast, ci, którzy tak jak ja, poznali go dopiero teraz zauważą w nim podobieństwo do wielu znanych w literaturze detektywów. Jest on pełen sprzeczności. Odebrał uniwersyteckie wykształcenie, a jego pasją jest boks. Zdecydowanie nadużywa alkoholu, a podejmowane przez niego decyzje nie zawsze są moralnie jednoznaczne. Jednak jest w nim pewna uczciwość i zawziętość, które każą mu nie poddawać się i dążyć, często wbrew sobie, do rozwiązania zagadki. Z resztą również pozostali występujący w powieści bohaterowie są wyraziści i pełnokrwiści. Część z nich wzorowana jest na postaciach historycznych.
"Kwestja krwi" nie jest książką o porywająco szybkiej akcji. Jej akcja nie toczy się bardzo warto i raczej nie zarwiemy przez nią nocy. Ani prowadzone przez Maciejewskiego śledztwo, ani jego rozwiązanie nie są spektakularne, Trzeba przyznać, że bardziej interesujące dla mnie było sprawie i dobitnie nakreślone przez autora tło społeczno-obyczajowe. Świetnym jego podsumowanie, jest ostatnie zdanie powieści i jednocześnie jej tytuł.
Powieść Marcina Wrońskiego nie jest może dziełem wybitnym, lecz z pewnością umili czas wszystkim miłośnikom retro-kryminałów i Polski międzywojennej. Chętnie przeczytam pozostałe części opowieści o Zydze Maciejewskim.


Marcin Wroński, Kwestja krwi, Wydawnictwo WAB, 2014, s. 320
SzczecinCzyta.pl

niedziela, 1 lutego 2015

Stosik lutowy


Styczeń to był bardzo trudny miesiąc. W moim życiu zawodowym zachodzą ogromne i niezbyt przyjemne zmiany. Do tego Synu miał ferie i spędziliśmy je na końcu świata - w małej wsi, w której ani telefony, ani internety nie miały zasięgu. Takie odcięcie od przykrej ostatnio codzienności świetnie nam wszystkim zrobiło. Wspaniale spędziliśmy czas i bardzo wypoczęliśmy. Teraz można stawiać czoła rzeczywistości. 
Ostatnie kłopoty sprawiły, że ze zdumieniem odkryłam, że w tym miesiącu niewiele przybyło książek w mojej biblioteczce. Mojego honoru czytelniczego bronią dwie pozycje: "Pęknięte miasto Biesłan" Zbigniewa Pawlaka i Jerzego A. Wlazło oraz "Anagramy z Warszawy. Opowieść kabalistyczna" Richarda Zimlera. Mam nadzieję, że będą bronić godnie :)

Teraz pozostaje mi życzyć Wam przyjemnego miesiąca, samych dobrych wiadomości i wielu nowych książek w biblioteczce. A Was proszę, trzymacie kciuki za to, żebym w całości, z dumą i szczęśliwie przeszła przez czekającą mnie rewolucję :)