books on my mind: Nicolas d'Estienne d'Orves "Sieroty zła"

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Nicolas d'Estienne d'Orves "Sieroty zła"


Nie mam ostatnio szczęścia do lektury. Kiedy zobaczyłam na empikowej półce powieść "Sieroty zła" od razu wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Jak zwykle dałam się nabrać na opis wydawcy, który zapowiadał "Genialny, wielowątkowy thriller". Notka z tyłu mówiła o III Rzeszy, programie eugenicznym, tajemniczych samobójstwach i tatuażach SS - no coś dla mnie! Planowałam poszukiwania tej książki po bibliotekach, ale kochana Szpiegula sprezentowała mi ją na urodziny. Przerwałam lekturę "Drooda" i od razu się za nią zabrałam. Z każdą stroną mina mi rzedła. Gdzie ten genialny thriller? Gdzie książka, która miała mnie porwać, zachwycić, przerazić? No z całą pewnością nie tu.
Młoda sfrustrowana dziennikarka Anais Chouday żyje od zlecenia do zlecenia. Jej przyjaciel Clement proponuje jej wykonanie pracy zleconej za niebagatelną kwotę 100 tysięcy euro. Dziewczyna miałaby zbierać materiały dotyczące III Rzeszy i klinik położniczych Lebensbornu do książki tajemniczego Vidkuna Vennera. Chojny zleceniodawca okazuje się historykiem amatorem, pasjonującym się hitlerowskimi Niemcami. Dziwny blondyn w typie aryjskim fascynuje Anais, budzi ciekawość i niechęć jednocześnie. Dziewczyna daje się porwać jego pasji i wyrusza z nim w podróż szlakiem Lebensbornu. Przy okazji pozna też historię swojego pochodzenia.
Opowieść o badaniach prowadzonych przez Wikinga i Anais przeplatana jest historią śledztwa dotyczącego tajemniczej śmierci kobiety z tatuażem SS, prowadzonego w 1987 roku przez francuskiego policjanta Gilesa Chauviera. Trzecim wątkiem prowadzonym przez autora jest opowieść dwunastoletniej Leni  Rahn - sieroty żyjącej w dziwnej kolonii w Norwegii, która w 1938 roku próbuje poznać tajemnicę groźnej wyspy Halgadom. 
Tak wygląda zarys tej historii. Niby wszystko powinno być ok, ale dawno nie czytałam takiego nagromadzenia absurdów. Przyznaję, że zakończenie książki zupełnie mnie przerosło. Nie chciałabym tu spoilerować, więc powiem tylko, że czego tam nie ma... Od wymyślnych teorii historycznych, przez zmartwychwstania, po rozwiązania biologiczne, z zakresu science fiction,  o których chciałabym zapomnieć.
Główna bohaterka jest najbardziej irytującą mnie postacią literacką ostatniego roku, czy dwóch. Nie dość, że zupełnie nie rozumiem dlaczego została zatrudniona do tego zlecenia - jestem przekonana, że za te pieniądze mogła chociaż trochę czasu poświęcić zgłębieniu literatury przedmiotu, to jeszcze jej reakcje na badany temat były dziwne i śmieszne. Nie wiem, czy ktokolwiek na jej miejscu, zamiast poznawać historię, oburzałby się, że spotkał córkę Himmlera. Dziewczyna jest po prostu wkurzającą egoistką. Wikingowi też niczego nie brakuje - jego zachowania wobec Anais są niesmaczne i nienaturalne. 
Książka faktycznie jest wielowątkowa, jednak czy genialna i pasjonująca? Dla mnie nie. Przez jej karty przewijają się postacie historyczne, fakty mieszają się z wybujałą wyobraźnią autora. Są tu wszyscy - od Himmlera po Aleistera Crowleya. Dla mnie to zbyt dużo, chaotycznie, ale jednocześnie zupełnie nudno i bez polotu.
Jestem bardzo rozczarowana lekturą "Sierot zła". Miałam nadzieję na świetną książkę, która porwie mnie od pierwszej strony i będzie trzymać aż do ostatniej. Tak się niestety nie stało. Z całą pewnością nie przeczytam już żadnej książki tego autora. Wiem, że program eugeniczny jest świetną pożywką dla fantastycznych teorii i pomysłów, jednak powinny być tego jakieś granice - a według mnie tych właśnie panu Nicolasowi d'Estienne d'Orves zabrakło. 

Nicolas d'Estienne d'Orves, Sieroty zła, Wydawnictwo WAB, 2009

16 komentarzy:

  1. Uff, ale mi ulżyło. Pożyczyłam ją z biblioteki, ale nie zdążyłam przeczytać, a miałam się przeprowadzać i oddałam nietkniętą z wielkim żalem. Potem widziałam ją w empiku i żałowałam, że jednak nie przeczytałam. I wreszcie zjawiasz się Ty i mnie uszczęśliwiasz:) Bardzo się cieszę, że nie zmarnowałam swojego czasu. Dziękuję za przestrogę, pamiętaj nie zmarnowałaś swojego czasu - pomogłaś nam blogującym podjąć decyzję, że nie chcemy zagłębiać się w tą lekturę. Super blog! Pozdrawiam z Czytelni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaką radość sprawił mi Twój komentarz. W końcu mam poczucie misji i widzę, ze i czytanie gniotów ma sens :D A tak serio, to może dobrze się stało, ze nie zdążyłaś przeczytać tej książki. Bardzo chciałabym zapomnieć to zakończenie, ale niestety nie mogę :D

      Usuń
  2. Dobrze wiedzieć, że to taka zła powieść. Będę ją omijać z daleka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również ją będę omijać :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro nie polecasz, to nawet nie będę szukać, choć trzeba przyznać, że początkowo naprawdę brzmiała ciekawie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wielu blogach chwalą tę książkę. Może warto spróbować? :)

      Usuń
  5. Ja się zastanawiam kto tworzy opisy na okładkach? Bardzo często wprowadzają w błąd, a wiadomo, że wiele osób sugeruje się właśnie tymi opisami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reklama dźwignią handlu - wydawnictwa zrobią wszystko, żeby sprzedać swój produkt :)

      Usuń
  6. Nawet nie zacznę szukać jej :) Ślicznie tu u cb ;*

    Komentarz za komentarz? Obserwacja za obserwacje?
    http://patrycja-patrishia-klodzinska.blogspot.com

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. no wiesz!
    ja swoich sierot jeszcze nie zaczęłam czytać!

    a też właśnie łyknęłam ten bajer z okładki, i żeby mi się nie zniszczyła, włożyłam ją już nawet w okładkę zeszytową.

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę omijać z daleka "Sieroty zła" ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tytuł bardzo przyciągający, już miałam tą książkę zapisywać, ale po przeczytaniu recenzji rezygnuję . :)

    OdpowiedzUsuń